niedziela, 29 grudnia 2013

Obiekty

18 grudnia 2013

Jestem w kuchni z rodziną w domu z dzieciństwa. Mam około 7 lat. Patrzymy za okno na nocne niebo po którym latają różne dziwne obiekty w dużej ilości. Okazuje się, że niby nasz rząd wprowadził taki system kontroli. Dla mojej rodziny to nic takiego, patrzą bez lęku na to jak na nowy wynalazek rządowy. Ja się im dziwię ponieważ czuję, że coś jest z tym pomysłem nie tak i niekoniecznie jest tylko tym na co wygląda :) Obiekt latający zatrzymuje się blisko nas na wysokości naszego okna. Zaczynam odczuwać, że robi ze mną coś dziwnego, nikt inny nic nie czuje. Mianowicie czuję jak się podłącza pode mnie na wysokości czakry splotu słonecznego i zaczyna ze mnie wysysać energię. Nie podoba mi się to, wprawdzie nie czuję osłabienia ani nic z tych rzeczy tylko ten dziwny niepokój, energia przepływa z dużą mocą między nami. Jestem zszokowana i opowiadam rodzinie co się ze mną dzieje i proszę, żeby mnie od tego odłączyli. Zabierają mnie do pokoju po drugiej stronie domu i zasłaniają wszystkie okna. Jestem bezpieczna.
Potem przychodzi czas spania i śpię z siostrą w małym pokoiku po stronie kuchni. Budzę się w środku nocy i czuję, ze znów jestem podłączona do obiektu za oknem i znów czuję mega mocny przepływ energii, który mnie niepokoi. Próbuję obudzić siostrę by mi pomogła, gdyż czuję się lekko sparaliżowana tym połączeniem. Pragnę by mi pomogła i pytam się jej co mam robić skoro to znów ciągnie ze mnie energię. Nagle przechodzi mi przez myśl, że ta sytuacja jest jakaś zbyt abstrakcyjna żeby była realna i że to chyba sen, lecz nie robię testu rzeczywistości.
Wkrótce budzę się lekko zestresowana, jestem bardzo naładowana energią i czuję ją w całym ciele jak pulsuje.

wtorek, 10 grudnia 2013

Sklepik św. Piotra

10 grudnia 2013, około 6 rano

Po ułożeniu się spać wyrażam intencję wyjścia z ciała. Wibracje pojawiają się już po chwili, aż sama jestem zaskoczona, że tak szybko, bo nawet nie zdążyłam poczuć się "sennie zamglona". Być może przez to, że są tak trochę na "surowo" zaczyna mnie wręcz mdlić od nich. Jest mi nie dobrze i myślę o zmienieniu pozycji i pójściu spać normalnie, lecz nie jest aż tak źle, więc próbuje w tym wytrwać. W końcu zaczynam czuć się coraz senniej i mdłości już nie odczuwam, za to różne rozbłyski świetlne i przytłumienie świadomości. Wyjście z ciała następuje dość łagodniej niż zazwyczaj, jest tylko lekkie ciągnięcie a nie takie mocne jak czasami. Po chwili już jestem w Poza w swoim pokoju. Pojawia się mój anielski opiekun, który jest w świetnym nastroju a ja mam do niego sporo pytań. Odpowiada na nie za pomocą małych karteczek z napisami na nich. Odpowiedzi są proste i podkreślają najważniejsze wartości. Nic zaskakującego, czułam podobnie. Potem próbuję przelecieć przez okno ale nie da się. Lecę więc do szafy i widzę siebie w lustrze jak unoszę się poziomo nad ziemią :) Oglądam swoje dłonie i moje ciało wygląda zupełnie normalnie. Proszę o spotkanie z kimś i przenosi mnie w inne miejsce. Ponieważ faza jest dość płytka proszę o wzmocnienie jej lecz przez to tracę świadomość.
Pojawiam się na swoim rodzinnym osiedlu na placu niedaleko szkoły. Siedzę przy stoliku z koleżanką Natalią z podstawówki. Dosiada się do nas blondwłosy młodzieniec, z włosami do ramion i niebieskimi oczami. Wspaniale nam się rozmawia razem. Jest taki jakby nie z tego świata. Mówi, że wraz z bratem prowadzą tamten sklepik i pokazuje nam który. Na sklepiku jest szyld, że to sklepik św. Piotra. Jego brat też ma w sobie jakiś taki czar nieziemski. Jakby obaj nie byli ludźmi tak naprawdę. Dostaje od niego telefon i mówi, żeby się skontaktowała bo szukają kogoś na staż. Dzwonię tam później, żeby się dowiedzieć co bym tam robiła. Jestem proszona o przybycie. Rozmawia ze mną matka tych młodzieńców i jest bardzo miła. Bardzo ich chwali jak to sobie świetnie radzą. A w sprawie stażu kieruje mnie do takiego małego robocika. Jest słodki z wyglądu i też miły. Rozmawiam z nim chwilę. Mówię, że się zastanowię i w rezultacie nie daje im żadnej odpowiedzi.

środa, 4 grudnia 2013

Zwierzaki

4 grudnia, nad ranem

Jest środek nocy i krążę po jakimś obcym osiedlu. Na smyczy mam  nieźle wyrośniętego szczeniaka psa dużej rasy. Piesiu jest milutki i radosny. Chcę wrócić do domu lecz gdy przychodzę na przystanek autobusowy okazuje się, że wszystkie autobusy już odjechały. Mimo nocy i obcego miejsca jestem zmuszona wracać do domu na piechotę w ciemnościach. Cieszę się, że chociaż mam pieska to aż tak bardzo się nie boję. Zaczynam niebezpieczną wędrówkę i nagle do głowy wpada mi myśl, że to niemożliwe, że muszę się bać i że to chyba sen, a skoro sen to mogę raz dwa wznieść się w niebo i polecieć bezpiecznie do domu. Sprawdzam swoją teorię i faktycznie z lekkością szybuje po nocnym niebie. Po chwili znajduje się już w swoim pokoju w łóżku (w rzeczywistości nie znam tego domu i tego pokoju).
Nagle zostaję zaatakowana przez jakąś dziwną, małą pół-transparentną istotę. Przysysa się do mnie i szamotam się z nią. W tym momencie jakby znikąd wyskakuje mój mały kiciuś i atakuje tego stwora. Chwilkę z nim walczy aż w końcu go przepędza. Jestem pod wrażeniem, że spotkałam mojego kotka w astralu który w dodatku stoi na straży moich przygód i w razie potrzeby służy mi swoim wsparciem :) Kiedy zagrożenie znika mój kiciuś także staje się niewidzialny.
Proszę swojego anielskiego przewodnika aby pokierował mną z najwyższym dobrem. Momentalnie zaczynam być ciągnięta do tyłu z dużą szybkością i wszystko się rozświetla na moment. Pojawiam się przy jakieś kobiecie i wiem, że moim zadaniem jest rozjaśnić jej oczy. Wykonuję to zadanie bardzo szybko i znowu latam po tamtym pokoju. Pojawiam się na przeciwko lustra i widzę swoje uśmiechnięte odbicie. Próbuję wlecieć w lustro aby przedostać się w inne miejsce. Niestety tak się nie dzieje i odbijam się od niego jak od zwykłej szyby (z oknami też zwykle mam problem i nie mogę przez nie przelatywać z jakiś tajemniczych powodów).
Czuję silną obecność mojego przewodnika. Jest bardziej skory do kontaktu niż zwykle. Odpowiada raczej obrazami i działaniem niż słowami. Mam do niego parę pytań i próśb. Po realizacji pewnej rzeczy wyrzuca mnie z ciała. Po chwili jednak wracam z powrotem.
Jestem już w swoim łóżku i zaczynam spisywać to wyjście w dzienniku snów. Opowiadam nawet o nim swojemu lubemu coby lepiej je zapamiętać. Nagle okazuje się, że natrafiłam na dwa oddzielne od siebie aspekty mojego lubego. Pierwszy aspekt jest zazdrosny o ten drugi mimo iż wiem, że w świecie fizycznym są jednością. Drugi aspekt wygląda odmiennie i gra na jakimś dziwnym dużym instrumencie nie istniejącym w świecie fizycznym. Tworzy piękną muzykę. Następnie przychodzi jakiś inny chłopiec i przejmuje granie.
Potem tracę świadomość i śni mi się już zwykły sen.