środa, 4 grudnia 2013

Zwierzaki

4 grudnia, nad ranem

Jest środek nocy i krążę po jakimś obcym osiedlu. Na smyczy mam  nieźle wyrośniętego szczeniaka psa dużej rasy. Piesiu jest milutki i radosny. Chcę wrócić do domu lecz gdy przychodzę na przystanek autobusowy okazuje się, że wszystkie autobusy już odjechały. Mimo nocy i obcego miejsca jestem zmuszona wracać do domu na piechotę w ciemnościach. Cieszę się, że chociaż mam pieska to aż tak bardzo się nie boję. Zaczynam niebezpieczną wędrówkę i nagle do głowy wpada mi myśl, że to niemożliwe, że muszę się bać i że to chyba sen, a skoro sen to mogę raz dwa wznieść się w niebo i polecieć bezpiecznie do domu. Sprawdzam swoją teorię i faktycznie z lekkością szybuje po nocnym niebie. Po chwili znajduje się już w swoim pokoju w łóżku (w rzeczywistości nie znam tego domu i tego pokoju).
Nagle zostaję zaatakowana przez jakąś dziwną, małą pół-transparentną istotę. Przysysa się do mnie i szamotam się z nią. W tym momencie jakby znikąd wyskakuje mój mały kiciuś i atakuje tego stwora. Chwilkę z nim walczy aż w końcu go przepędza. Jestem pod wrażeniem, że spotkałam mojego kotka w astralu który w dodatku stoi na straży moich przygód i w razie potrzeby służy mi swoim wsparciem :) Kiedy zagrożenie znika mój kiciuś także staje się niewidzialny.
Proszę swojego anielskiego przewodnika aby pokierował mną z najwyższym dobrem. Momentalnie zaczynam być ciągnięta do tyłu z dużą szybkością i wszystko się rozświetla na moment. Pojawiam się przy jakieś kobiecie i wiem, że moim zadaniem jest rozjaśnić jej oczy. Wykonuję to zadanie bardzo szybko i znowu latam po tamtym pokoju. Pojawiam się na przeciwko lustra i widzę swoje uśmiechnięte odbicie. Próbuję wlecieć w lustro aby przedostać się w inne miejsce. Niestety tak się nie dzieje i odbijam się od niego jak od zwykłej szyby (z oknami też zwykle mam problem i nie mogę przez nie przelatywać z jakiś tajemniczych powodów).
Czuję silną obecność mojego przewodnika. Jest bardziej skory do kontaktu niż zwykle. Odpowiada raczej obrazami i działaniem niż słowami. Mam do niego parę pytań i próśb. Po realizacji pewnej rzeczy wyrzuca mnie z ciała. Po chwili jednak wracam z powrotem.
Jestem już w swoim łóżku i zaczynam spisywać to wyjście w dzienniku snów. Opowiadam nawet o nim swojemu lubemu coby lepiej je zapamiętać. Nagle okazuje się, że natrafiłam na dwa oddzielne od siebie aspekty mojego lubego. Pierwszy aspekt jest zazdrosny o ten drugi mimo iż wiem, że w świecie fizycznym są jednością. Drugi aspekt wygląda odmiennie i gra na jakimś dziwnym dużym instrumencie nie istniejącym w świecie fizycznym. Tworzy piękną muzykę. Następnie przychodzi jakiś inny chłopiec i przejmuje granie.
Potem tracę świadomość i śni mi się już zwykły sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz