30 listopada, koło 9 rano
Idę ciemnym zaułkiem w zimowej kurtce,
trochę niekomfortowo się czuję bo jest bardzo ciemno ale z
przyzwyczajenia idę na pewniaka. Nagle zostaję złapana przez jakiegoś
mężczyznę. Próbuje mnie unieruchomić i przenieść gdzieś. Nie mogę
uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, że w końcu komuś udało się mnie
zaskoczyć i złapać. Stwierdzam, że się nie poddam bez walki i zaczynam
się szamotać aż w końcu zaczynam drapać go po twarzy pazurami do krwi.
Zaczynam myśleć o tym, że to pewnie jest oobe i muszę jak najszybciej
rzucić się w przestrzeń i odlecieć. W końcu udaje mi się wyrwać i skaczę
w przepaść. Oczywiście odlatuję i szybuje sobie po nocnym niebie
bezpieczna i ukojona jego przestworzem. Przypomina mi się co miałam
zrobić przy najbliższym oobe i zaczynam rozmowę z moim anielskim
opiekunem. Proszę go o poszerzenie mojego postrzegania i świadomości tak
bym zaczęła pojmować rzeczy, których dotąd nie rozumiałam.
Czuję
jego wyraźną obecność. Rozświetla się mrok a w mojej głowie czuję
świetlistą energię. Napływa z taką mocą, że prawie rozsadza mi głowę.
Można powiedzieć, że to uczucie na granicy bólu. Z wrażenia wracam do
ciała. Czuję wibrację, wracam ponownie, lecz szybko tracę całkowicie
świadomość i śnię już tylko po prostu następny sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz